Kontuzja odpuściła i wreszcie wróciłem do systematycznego biegania! Buzia się cieszy, oczęta się cieszą i łękotka nawet. Co jeszcze się cieszy?
Sprawdźmy!
1. Kilometraż.
Tak prezentuje się kalendarz:
Kontuzja palca odpuściła, więc mój kilometraż wreszcie jakoś wygląda. Znowu biegam bez większego wysiłku i takie 30 kilometrów nie sprawa mi żadnego problemów. Stałe tempo, w tych swoich kultowych już, dwudziestokilometrowych treningach, staram się urozmaić, poprzez zwiększenie prędkości na kilku ostatnich kilometrach. Wielokrotnie było tak, że ostatnie 4-5 kilometrów, pokonywałem w tempie w okolicy 4:00 min/km. Dodatkowo, gdy trafię na trasie na jakąś siłownię pod chmurą, to na chwilę przystaję. Poćwiczę z 10-15 minut i z powrotem wracam na szlak.
Łącznie wyszło nieco ponad 281 km.
Gdyby nie rodzinna wycieczka do Krakowa 27 czerwca, spokojnie przekroczyłbym granicę 300 km.
No, ale są rzeczy ważne i ważniejsze.
2. Półmaraton, którego nie było.
19 czerwca miałem wystartować w kolejnym Wizz Air Katowice Halfmarathon. Jako pacemaker uczestniczyłem w nim poprzednich dwóch edycjach (relacje: 1st, 2nd).
Wiedziałem, że będzie gorąco, więc od kilku dni ładnie piłem, a w dzień biegu – równie grzecznie najadłem się bananów i żeli. Ubrałem odświętne buty do biegania w kolorze żółtej żarówy, po czym udałem się na start.
Jaki był finał tej historii?
Idealnie opisują to poniższe 2 zdjęcia:
W skrócie: bieg w centrum Katowic, zamieniłem na samotne 12 kilometrów na bieżni w Siemianowicach Śląskich. Choć może do końca nie były takie samotne. Przez kilkadziesiąt minut towarzyszył mi pewien mały nietoperz, który wykonywał dziwne akrobacje nad środkiem murawy.
Relację z 3rd Wizz Air Katowice Halfmarathon znajdziecie -> w tym miejscu.
Na początku nie byłem pewien jak to rozegrać. Czy jest sens w ogóle coś pisać, skoro nie pokonałem nawet jednego kilometra? Jak to ubrać w słowa i się tym pochwalić?
Panie premierze!
Jak żyć?
Doszedłem jednak do wniosku, że potraktuję to jako wyzwanie. Bo zrobić relację z biegu, który się nie odbył i być jednocześnie cytowanym w mediach ogólnopolskich (Biegowe.pl), a także lokalnych (katowice.wyborcza.pl)?
Czy ktoś to kiedyś przebije?
Śmiem w to wątpić.
3. Zacząłem zwiedzać.
Jakiś czas pisałem Wam o tym, że postaram się jakoś urozmaić sobie długie wybiegania. Od kilku lat – tak w 98% – robiłem je na terenie Parku Śląskiego. No, ale ileż można?!?
W czerwcu wziąłem więc sobie do serca to, aby trochę sobie pozwiedzać. No i wybrałem się na kilka wycieczek.
a) centrum Katowic (dystans: 21 km):
Na pierwszy rzut poszło centrum Katowic:
Z Siemianowic udałem się do Parku Śląskiego, z którego wybiegłem w stronę katowickiego Spodka. Po powrocie do domu stwierdziłem, że chyba stęskniłem się za bieganiem po mieście.