Siedzę na tym tekstem już dłuższą chwilę i nie za bardzo wiem od czego zacząć. Od tego, że tegoroczny Silesia Marathon był moim czwartym startem na tej trasie? A może od tego, że w przeddzień biegu spałem może pięć godzin? Że winny temu był stres związany ze sporą liczbą podbiegów, a także deszcz i wiatr, który około godziny czwartej przewracał okoliczne kosze na śmieci? Zacznę może od końca: tegoroczny Silesia Marathon był najbardziej satysfakcjonującym maratonem, który dano mi było przebiec. Jasne, były maratony o wiele bardziej spektakularne pokroju Nowego Jorku czy Londynu. W żadnym z nich nie dałem jednak z siebie tyle, co w trakcie 12. Silesia Marathon. To była piękna walka, która skończyła się tak nieoczekiwanym happy endem, że w dalszym ciągu ciężko mi w niego uwierzyć.
PrzyznajÄ™ siÄ™ bez bicia – tak naprawdÄ™ to wcale nie planowaÅ‚em tego maratonu. 11 października miaÅ‚em wziąć udziaÅ‚ w kolejnej edycji Bank of America Chicago Marathon. BiegÅ‚em tam w 2018 roku i byÅ‚ to chyba najlepszy maraton, w którym uczestniczyÅ‚em [relacja]. COVID-19 spowodowaÅ‚, że maraton w Chicago zostaÅ‚ odwoÅ‚any. Na moim horyzoncie pojawiÅ‚ siÄ™ najstarszy maraton w Europie – Koszyce Marathon, który miaÅ‚ siÄ™ odbyć tego samego dnia, co Silesia. WidzÄ…c kolejne serie obostrzeÅ„, postanowiÅ‚em jednak odpuÅ›cić październikowe wyjazdy. W ostatnim możliwym terminie zapisaÅ‚em siÄ™ wiÄ™c na SilesiÄ™. ByÅ‚ to strzaÅ‚ w dziesiÄ…tkÄ™, bo kilka dni później SÅ‚owacja zamknęła swojÄ… granicÄ™.
Historia moich maratońskich startów w Silesii nie jest długa. Ba! Jest równie krótka, co bolesna. Po raz pierwszy wziąłem w niej udział w 2014 roku. Do mety dotarłem w czasie 3:59:19. Chciałem szybciej, ale ostatnie podbiegi skutecznie wybiły mi to z głowy. Wróciłem rok później. To był jeden z moich gorszych maratonów. Gehenna trwała całe 4 godziny, 15 minut i 49 sekund [relacja]. Po przekroczeniu mety byłem wrakiem człowieka. Dwa lata później wróciłem na trasę Silesii. Tym razem, w roli jednego z pacemakerów na 4 godziny. Myślałem, że teraz będzie ok, ale znowu skończyło się lizaniem ran. Zamiast wyniku 4:00 h, skończyłem 6 minut później [relacja]. Z nosem na kwintę wróciłem do domu. Utwierdziłem się wtedy w przekonaniu, że prędzej nauczę się szpagatu w weekend, niż na tej wymagającej trasie, osiągnę kiedyś jakiś przyzwoity czas. W jakże wielkim byłem błędzie.
Po pakiet startowy udałem się w przeddzień biegu. Wsiadłem na hulajnogę i po 20 minutach zameldowałem się przed Stadionem Śląskim. Założyłem maseczkę na twarz, po czym stanąłem w pierwszej kolejce.
Po około 20 minutach dotarłem do biura zawodów. Dezynfekcja dłoni i kolejna kolejka.
Tym razem o wiele krótsza.​
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
Po chwili w moich dłoniach wylądował pakiet startowy.
Co w nim znalazłem?
Oprócz numeru startowego, komin i koszulkÄ™, a także maÅ‚e opakowanie kawy. Gdy rozkÅ‚adaÅ‚em to wszystko na dywanie, w celu zrobienia powyższego zdjÄ™cia, stres zaczynaÅ‚ siÄ™gać zenitu. Powód byÅ‚ prosty – to miaÅ‚ być atak na życiówkÄ™, a nie bieg w strefie komfortu. Dodam, że miaÅ‚o siÄ™ to odbyć na trasie, która już kilka razy zrobiÅ‚a za mnÄ… co chciaÅ‚a. CzuÅ‚em przed niÄ… niewyobrażalny respekt.
Moja dotychczasowa życiówka wynosiła 3:23:48. Taki wynik uzyskałem w trakcie ORLEN Warsaw Marathon 2018. Tym razem postanowiłem powalczyć o czas poniżej 3:20 h. Każdy kilometr miałem więc pokonać w nieco ponad 4 minuty i 40 sekund. Czy było to wykonalne na trasie z wieloma podbiegami i przewyższeniem rzędu 300 metrów? Nie byłem tego do końca pewien. Wiedziałem natomiast, że w tym roku nie będę miał już kolejnej szansy. Postanowiłem, że zrobię co w mojej mocy i bez walki się nie poddam.
Trasa to jedno, a warunki atmosferyczne, to drugie. W sobotę po raz kolejny sprawdziłem prognozę pogody i wyszło na to, że w niedzielę rano będzie lał deszcz, później wyjdzie słońce, a po godzinie 10 pojawi się dodatkowo porywisty wiatr o prędkości sięgającej 30 km/h. Brakowało tylko gradu.
Gdy obudziłem się w niedzielę o godzinie 5:30, wszystko się zgadzało. Deszcz lał jak z cebra, a wiatr z impetem zrywał liście z pobliskich drzew. Przebrałem się w strój startowy, po czym ruszyłem w kierunku Stadionu Śląskiego. Po zaparkowaniu siedziałem w aucie z dobrych 20 minut. Słuchałem muzyki podziwiając coraz to głębsze kałuże.
Po godzinie 7:30 ubraÅ‚em pelerynÄ™, po czym – jednym z wejść – dotarÅ‚em przez stadion. WÅ‚ożyÅ‚em maseczkÄ™ i przeszedÅ‚em przez maszynÄ™, która miaÅ‚a nas wszystkich odkazić.
![]() ![]() |
![]() ![]() |
W niedÅ‚ugim czasie spotkaÅ‚em Adama – mojego kompana, z którym przebiegÅ‚em TCS New York Marathon 2017, a także przeżyÅ‚em kilka przygód [wiÄ™cej info]. Wkrótce dołączyÅ‚ do nas także Jarek, z którym od kilku lat bierzemy udziaÅ‚ w Maratonie Cyborga. PoprosiliÅ›my o wspólne zdjÄ™cie, po czym powoli zaczÄ™liÅ›my zmierzać w stronÄ™ strefy startowej.
Postanowiliśmy wystartować razem. W strefie pojawiliśmy się przed godziną 8:08. Chwilę później padł strzał startera i ruszyliśmy.












