3. Rozpocząłem walkę o ABS/ESP*
Po tym, gdy wróciłem z Nowego Jorku bogatszy o nowe doświadczenie i kilka kilogramów, postanowiłem się za siebie wziąć. Przestałem jest słodycze i zacząłem ćwiczyć mięśnie brzucha. Najpierw musiałem je jednak znaleźć.
Zainstalowałem sobie aplikację „30 days challenge” i się zaczęło.
Na początku było tragicznie. 15 skłonów, 30 sekund planka i trząsłem się jak galareta. Z czasem jednak wytrzymywałem coraz więcej i dłużej. Jakkolwiek romantycznie to nie brzmi.
No i tak przeszedłem sobie Medium Plan Cfaj i zacząłem Harda.
Te ćwiczenia to fajna sprawa. Są urozmaicone i dają wycisk prezesa.
Drogadotokio.pl poleca!
* – niepotrzebne skreślić
4. Krótka historia ze Skodą w gazie w tle.
Miałem kiedyś Forda Fiestę ’93, którego pod koniec jego żywota dawało się wyłączyć… włącznikiem świateł. Później było Renault Clio II z ’99. To już był większy luksus – elektryczne szyby, ciepły nawiew i te sprawy. Dzielnie służyła mi przez 6 lat i gdyby nie to, że bagażnik był z gatunku tych mikro-małych, a na świat miała przyjść Magda, zapewne jeszcze bym nią pojeździł.
Przyszedł czas na Skodę Octavię w LPG, którą jeżdżę obecnie. „Matko Boska Gromniczno-Waleczno-Częstochoska! Jaki to ma bagażnik!” – pomyślałem gdy zobaczyłem ileż można w nim zmieścić. Auto idealne na długie wyprawy i szybkie zakupy w pobliskim markecie.
No, ale pojawił się problem z akumulatorem. Niby nowy, a wytrzymał rok. Byłem u 2 mechaników i 3 elektryków i wszyscy mówili, że jest ok; że pobór prądu jest w normie i mam się nie martwić.
Tylko, że jak tu się nie martwić gdy w przeciągu kilku dni 2 razy swoją ukochaną Skodę musiałem odpalać metodą na kable? Pojechałem do znajomego [http://szgdg.pl/]. Spojrzałem mu głęboko w oczy i wyszeptałem – pomóż!
Pobór prądu mierzył w różnych konfiguracjach. Poszły w ruch poszczególne bezpieczniki. Odłączył radio, alarm i wszystkie bzdety, które mogły wpłynąć na spory pobór prądu. Z podręcznikowego poboru w okolicy 0.04 cały czas było w okolicy 0,16. No i gdzie tu sens i logika skoro wszystko odpięte?
W trakcie luźnej rozmowy zrobiłem tak -> „;-D” i zasugerowałem, że może jest tam gdzieś lokalizator GPS, który zamontowała mi żona Ewelina. Na nic innego wtedy nie wpadłem.
Wtem!
Z wnętrza pojazdu wydobył to coś:
Najprawdziwszy i nadal działający lokalizator GPS.
<kurtyna>
A Wy ile kilometrów przebiegliście w styczniu i co znaleźliście w swoich pojazdach?
[shareaholic app=”share_buttons” id=”10261725″]
[shareaholic app=”recommendations” id=”10261733″]
2 komentarze
… czyli permanentna inwigilacja! 😉 Muszę pokopać u mnie w aucie, może też coś fajnego znajdę 🙂
Ja kazałem rozebrać resztę auta.
Liczyłem chociaż na 10 ojro.
A tam nic. cisza i spokój :/