4. In minus.
a) 42 km na bieżni.
Smog zwyciężył i 2 razy musiałem skapitulować odwiedzając bieżnię.
W trakcie tych dwóch sesji pokonałem łącznie dystans maratonu. Rozumiem, że czasami nie ma wyjścia, ale kurde…. ponad 2 h wpatrywania się w swoją sylwetkę odbitą w szybie?
Mało jest rzeczy we wszechświecie, które mogą bardziej odmóżdżyć.
b) Bieg Wyrski.
W dobie mody na Żołnierzy Wyklętych, odmiany „Polska” i „patriota” przez wszystkie możliwe przypadki, przy jednoczesnym braku poszanowania dla innych kultur/narodowości, to co wydarzyło się w Wyrach przelało mój osobisty szalet goryczy.
O co chodzi?
Dowiecie się tego z poniższego wpisu:
W skrócie: duży sponsor biegu zakazał startu obywatelom Ukrainy.
Starałem się dowiedzieć więcej, ale organizator nabrał wody w usta.
I w inne części ciała chyba też.
c) Najgorzej zorganizowany bieg 2018 roku.
Wziąłem udział w kilkudziesięciu biegach, ale to co wydarzyło się w Parku Śląskim, przerosło moje wyobrażenia o tym, jak bardzo źle można zorganizować zawody.
Ścisk, tłok, brak stref czasowych.
Tłok i ścisk na trasie.
No i tłok i ścisk za metą.
Zachęcam do przeczytania -> relacji.
Tak w ramach ostrzeżenia.
d) Odkryłem narośl.
W 2018 r. nie zaliczyłem żadnej poważniejszej kontuzji. Zamiast problemów z Shin Splints czy lewym kolanem, na prawej stopie odkryłem pewną narośl. W przyrodzie musi być chyba jakaś równowaga.
Skonsultowałem się z fizjoterapeutą i wyszło na to, że chyba lepiej nieco zwolnić. Narośl sama się nie wchłonie, a nie warto jej przecież powiększać.
O tym co mnie spotkało, przeczytacie w tym miejscu.