Pojawił się zakręt w lewo. W tłumie znalazłem kolejną flagę Polski. Oczywiście nie mogłem przebiec obok niej obojętnie:
Z prawej strony dostrzegłem kolejny i równie nielegalny punkt „odżywczy”, jak ten, na którym byłem z jakiś kilometr wcześniej. Tym razem poczęstowano mnie zimnym piwem.
Okazało się, że wszyscy mijali ten punkt, ale gdy tylko ja się tam pojawiłem, zacząłem pić i do tego głośno krzyknąłem: „Hey! FREE BEER!!!”, nagle w punkcie zaczęło się robić tłoczno. Kilka osób nawet się do nas wróciło.
Zakręt w lewo i w prawo i niestety trafiliśmy na ostatnią, tak długą prostą. Oczywiście znowu miała nieco ponad 3 kilometry. Tym razem nie prowadziła nas jednak do kolejnych prostych. Na jej końcu czekały na nas jeszcze dwa krótkie zakręty, pomiędzy nimi podbieg, a na końcu meta. Opamiętałem się i jeszcze mocniej zwolniłem. Do mety pozostały 2 mile.
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
Wziąłem kubek z Gatorade i przeszedłem do marszu. Dzięki temu udało mi się stracić jeszcze kilka dodatkowych sekund. Biegłem zupełnie odwrotnie, niż w Warszawie, kiedy to każda sekunda była na wagę złota.
![]() ![]() |
![]() ![]() |
Drzewa się skończyły i pojawiła się cegła, a później beton i szkło. Im dłużej biegłem, tym budynki były coraz wyższe.
![]() ![]() |
![]() ![]() |
Oznaczenie 40-ego kilometra:
Czas: 3:32:31
Średnie tempo: 6:09 min/km.
Z tego tempa jestem szczególnie dumny! Miałem zwolnić i mi się udało, co wbrew pozorom, na tak płaskiej trasie i wśród takich niesamowitych kibiców – nie jest takie łatwe.
Budynki były coraz wyższej, a doping jeszcze głośniejszy.
Najpierw pojawił się znak, że dotarłem do 25 mili, a chwilę potem zameldowałem się na stanowisku Abbotta, gdzie poinformowano mnie natomiast, iż do mety pozostała jeno tylko jedna mila.
![]() ![]() |
![]() ![]() |
Słońce grzało niemiłosiernie. Obok mnie ludzie już od kilkunastu minut łączyli się z bazą i przechodzili w tryb zombie. Momentami więcej było tam spacerowiczów, niż biegaczy. Ale nic w tym złego. Tym bardziej w taką pogodę.
Uklepałem włosy i poprosiłem o kolejne zdjęcie:
![]() ![]() |
![]() ![]() |
No i zaczęło się odliczanie:
Impreza niestety powoli zaczynała dobiegać końca. Za chwilę polecą ostatnie bity z boomboxa i goście zaczną się rozjeżdżać do domu taksówkami.
Ale, ale!
Trzeba się jakoś godnie pożegnać. Co nie?!?
Z prawej strony zobaczyłem faceta, który – uwierzcie mi na słowo – po 40 kilometrach mógł przypominać Dawida Podsiadło.
Otrzymałem kilka łyków tequili.
Podziękowałem mu i nucąc „Nie ma fal” byłem gotowy na ostatnie 800 metrów.
Na końcu tej długiej prostej i zaraz przed zakrętem w prawo, na którym to zacisnąłem pięść:
zobaczyłem swoich przyjaciół:
Znowu krzyknąłem, że to niestety znowu ja. Jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi, to te wędrujące stolce sprawiły mi dużo radości. Sądząc po minie tego gościa w okularach, który z nimi chodził po mieście, właśnie taki był jego plan.
Skręciłem w prawo i trafiłem na ostatni podbieg tego dnia. Po prawej pojawiła się plansza z informacją, że do mety zostało tylko jedno okrążenie stadionu.
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
Spotkałem też Polki, z którymi miałem już dwa zdjęcia. Nadszedł czas na trzecie:
Zakręt w lewo i pojawiła się ona – meta.
![]() ![]() |
![]() ![]() |
Po raz kolejny się zatrzymałem. Chciałem wejść na żywo, ale okazało się to niemożliwe z uwagi na tragiczny zasięg.
W takim układzie pozostało mi poprosić o dodatkowe zdjęcie, które przepięknie wyreżyserowałem:
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
Stanąłem jeszcze kilka metrów przez samą metą. Zrobiłem sobie zdjęcie z prawej dłoni, po czym dostojnie zameldowałem się na ostatniej macie z pomiarem czasu.
Byłem oszołomiony!!!
Właśnie zakończyłem jedno z bardziej emocjonujących biegowych doznań w moim życiu! Nie dość, że pogoda była wprost idealna do zdjęć i przybijania piątek, to jeszcze ci fenomenalni kibice! Wszystko idealnie się zgrało.
Rozpocząłem chicagowski spacer chwały.
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
Wolontariusze stali na środku i i tak mocno nas dopingowali, jakby każdy z nas pobił co najmniej rekord świata.
Otrzymałem wodę, a chwilę później zasłużony i równie piękny medal:
![]() ![]() |
![]() ![]() |
Opatulono mnie w folię, którą prędko ściągnąłem i poprosiłem o jedno z lepszych zdjęć, jakie kiedykolwiek mi wykonano po przekroczeniu mety:
Z prawej strony minąłem stanowisko Abbott World Marathon Majors. Na jednym ze stołów leżały medale, które wkrótce miały trafić na szyje osób, które właśnie kończyły cykl wszystkich sześciu maratonów.
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
Pamiętam, że pomyślałem sobie, że ja odwiedzę to miejsce za nieco ponad pół roku. Zaraz po minięciu mety w Bostonie podbiegnę do tego stanowiska, grzecznie się ukłonię, wezmę sobie taki medal, a później będę się w nim kąpał, mył, a nawet podmywał. I to przez najbliższy rok!
Jakby alokoholu było mi mało, to wkrótce otrzymałem także piwo w limitowanej puszce lokalnego browaru Goose Island.
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
Odebrałem rzeczy z depozytu i usiadłem koło fontanny Buckingam. Zacząłem rozmowę z biegaczami z Filipin i Australii. Wspólnie staraliśmy się streścić co tu się właściwie przed chwilą stało. Każdemu z nas brakowało słów.
![]() ![]() |
![]() ![]() |
![]() ![]() |
Wypiłem piwo, po czym niespiesznie dotarłem do hostelu. Zrobiłem to jak król, albo panicz jakiś – idealnie środkiem drogi. Było widać, że dzisiaj to biegacze opanowali miasto.
![]() ![]() |
![]() ![]() |
Umyłem się, ubrałem w czyste ciuchy i poszedłem świętować.
A było co!
Cóż ja Wam mogę jeszcze napisać?
Chyba napisałem wszystko co miałem
i chyba wybrałem sobie najpiękniejsze hobby jakie tylko mogłem.
Dzięki za uwagę i do następnego! ♥
3 komentarze
Eee nie opowiadaj że Nike tak zdoopczyło tą kolekcję – prawie wszystko było wyjątkowo brzydkie, fakt, ale nie czapka z daszkiem 😎 imho ładniejsza od niebieskiej Run Happy Brooksa, która notabene rozeszła się jak świeże bułeczki (Brooks). Co do piwa to niepotrzebnie ofotografowałeś tą puszkę – dali mi na mecie w rękę, już otwarte to wziąłem, wypiłem, puszkę wyrzuciłem…:/ nawet nie zauważyłem że Finisher i że z logo maratonu. I jestem teraz zły na siebie bo mogło się staropolskiej tradycji stać zadość i puszka po wypitym napoju powędrowałaby na szafę a tak lipa…:)))
Super recenzja, super foty, jeszcze raz pozdrawiam serdecznie!
Fakt. Może czapka im się udała 😉
Fajnie, że udało się spotkać! 🙂
Nie przeczytałem na raz bo byłem w pracy, ale gdy tylko była chwila to wracałem do relacji. Super przygoda i zazdroszczę. Też mi się marzy udział w jakimś maratonie z tych większych chociaż wiem jak trudno się dostać.